literature

Wolfenstein - recenzja

Deviation Actions

SPIDIvonMARDER's avatar
Published:
489 Views

Literature Text

WOLFENSTEIN RECENZJA

Dla wielu osób recenzja tej gry wydaje się być bezsensu, bo „od razu widać, że Wolf jest do niczego". Tak myślą Ci, dla których każda zmiana w stosunku do legendarnego RTCW jest negatywem. I w takim razie mają rację, bo zmieniło się tu prawie wszystko... tylko czy to na pewno źle?
Fabuła nowego Wolfa jest stosunkowo prosta, choć ciekawa. Blazkowitz zostaje wysłany do miasta Isenstadt, gdzie trwa powstanie niemiecko-niemieckie, a naziści prowadzą badania nad tajemniczym projektem „Czarne Słońce". No i oczywiście knują, jak to naziole mają w zwyczaju. Blazkowitz przyjeżdża aby po pierwsze pomóc partyzantom, a ponadto dokopać Niemcom. Czyli generalnie standard :)
Jednak tym razem świat gry jest bardziej skomplikowany, niż w RTCW. Mamy do czynienia z następującymi frakcjami:
-OSA (Office of Secret Actions) – czyli zleceniodawcy naszego Agenta. Jedyny udział ich w tej grze to fundament fabuły oraz wypłacanie nam kasy na ukończone zadania (o tym później).
-Krąg z Krzyżowej
Czyli ruch oporu w Isenstadt. Główni questowcy, najsilniejsza opozycja wobec Niemców. To ich zadania wykonujemy w czasie gry.
-Złoty Brzask
Alternatywny ruch oporu pochodzenia rosyjskiego. Grupa okultystów badających naturę Czarnego Słońca, ale nie dla celów wojskowych. Więcej nie powiem, spoilery ;)
-Czarny Rynek
Oni sprzedają broń, zarówno nam, jak i Kręgowi czy Nazistom. Po prostu są za tym, kto płaci.
-Naziści
Czyli nasz główny przeciwnik.

W trakcie gry zwiedzimy różnorodne miejsca. Podziemne bazy, starożytne ruiny, zamek (ale to nie ten sam z RTCW), a nawet podkład lecącego Zeppelina. Zatem atrakcyjnych miejsc tutaj nie brakuje, gra jest fajną odskocznią dla osób znudzonych monotonnymi krajobrazami z drugowojennych CoDów.

Z kim walczymy? Bestiariusz... a raczej „nazinariusz" został ciekawie poszerzony. Oprócz wielu rodzajów żołnierzy SS postrzelamy się z ich magikami, upiorami, esesmankami, potworami, a także naszymi ulubionymi SuperSoldatami, podobnymi do tych z RTCW. Kwestią sporną są bossowie... nie wszyscy, na przykład taka Królowa Duchów, pasują do wolfowego świata. Ja w czasie rozgrywki odniosłem wrażenie, że to Aliens versus Predator ;)

Z czym na wroga? O broni trzeba powiedzieć dwie rzeczy: jest jej mało, ale za to bardzo różnorodna. Mauser, MP40, StG 44, Flammenwerfer czy Panzerschreck to rzeczy nam mniej lub bardziej znane. Z nowości to działko cząsteczkowe rozbijające wrogów na atomy, antygrawitacyjne, czy Tesla (choć ja też już widzieliśmy). No i granaty dla lubiących oldskul. Ze stacjonarnych broni mamy MG42 (z przegrzewającą się lufą!) oraz Flakvierlinga (poczwórne, sprzężone działko p-lot 20 mm). Bronie zachowują się realistycznie, jest możliwa walka wręcz, a także korzystanie z celowników.

Oldskul... to słowo kluczowe jeśli mówimy o Wolfie, choć też uległo pewnej modernizacji. Wciąż walczymy z hordami wrogów, nosimy wszystkie bronie naraz i ratujemy świat, ale za to nie ma apteczek (tylko ta cholerna autoregeneracja!) a także zniknęły savy, zastąpione checkpointami. Niektórzy to chwalą, ale dla mnie to straszne uproszczenie gry, która nigdy nie była trudna. Praktycznie brak savewów to jedyna trudność, gdyż nawet na poziomie über na luzie pokonywałem całe hordy przeciwników. Jednak od czasu do czasu dostawałem headshota od snajpera albo wlazłem w granat i wtedy wszystko od początku... można się naprawdę wściec. Tak to jedynym problemem pozostawali niektórzy bossowie.

Rozgrywka też uległa sporej metamorfozie. Zamiast ciągu połączonych fabularnie misji mamy do dyspozycji otwarte miasto, gdzie odnajdujemy questy i je realizujemy w jego poszczególnych partiach. Miłą innowacją jest możliwość odblokowywania kolejnych obszarów oraz powtarzanie już zaliczonych misji. W różnych miejscach możemy natknąć się na niemieckie patrole albo walki partyzanckie, zatem trzeba uważać. Ponadto wszędzie, czy to w mieście, czy na misjach, poukrywano sekretne przedmioty, czyli złoto, materiały wywiadowcze oraz tajemne księgi. Za złoto na czarnym rynku kupujemy amunicję i ulepszenia do broni, materiały nam dają możliwość takich zakupów, a także budują klimat (jak listy z RTCW. Takie teksty to cecha gier wywodzących się z tradycji ID Software), a księgi dodają nam moce do medalionu.
Medalionu?
Powinienem od tego zacząć, ale wolałem w największą nowinkę Wolfa wkroczyć po rozgrzewce. Otóż dzięki energii Czarnego Słońca można wejść w alternatywny wymiar Woal. Świat staje się zielonkawy, koło nas przelatują różne podobne do pcheł duchy, a my poruszamy się szybciej i zadajemy większe obrażenia. Ponadto w Woalu widzimy tajemne przejścia i elementy dające się łatwo zniszczyć, za którymi są skrytki. Wraz z rozwojem gry otrzymujemy 3 powerupy: większe obrażenia, spowolnienie czasu oraz tarczę. Ta ostatnia jest wyjątkowo mało skuteczna i nie opłaca się moim zdaniem w nią inwestować. By było śmieszniej, Niemcy wykorzystują moce Woalu z równą biegłością, co czasem potrafi zaskoczyć.
Wola był dla mnie fajnym bajerem, który czynił grę oryginalna. Szkoda tylko, że ów tajemne przejścia są tak rzadkie.

Sama rozgrywka jest przyjemna, od dawna nie czułem tego specyficznego ciągu „A! Jeszcze jeden poziom i już naprawdę koniec na dzisiaj!". Strzelanie daje sporo satysfakcji, choć jest raczej banalne i może zostać uznane za monotonne (wszak ciągle walimy do niekończących się hord Niemców). W grze nie ma jakiś specjalnych poziomów typu jazda czołgiem albo minigierek. No ale oldskul to oldskul. Grafika jak na rok 2009 jest bardzo dobra, choć nie powala na kolana. Udźwiękowienie świetne, szczególnie spodobały mnie się okrzyki Niemców zależne od broni jaką trzymam. Przykładowo "Achtung, Panzerschreck" albo „Achtung, sniper!". Muzyka na poziomie, choć nie zarejestrowałem żadnego wciągającego kawałka. Fizyka cieszy, gdyż mamy tu ragdola, uszkadzanie ciał, a także demolowanie otoczenia, ale w małym stopniu. Moim zdaniem zbyt małym.

Czas na podsumowanie. Wolfenstein 2009 to ciekawa gierka, która daje sporo frajdy oraz pokazuje nowy element w grach FPS: alternatywny świat. Dotychczas takich rzeczy było niewiele (wyjątkiem jest Undying) i raczej można było napotkać w przygodówkach i RPGach. Jeśli podejdzie się do nowych przygód Blazkowitza z dystansem, nie zestawiając wszystkiego z RTCW i ograniczając narzekanie (co najważniejsze), to rozgrywka będzie naprawdę przyjemna.
OCENA 8
GRYWALNOŚĆ 8
GRAFIKA 8
DŹWIĘK 7
Zalety: Wolf, klimat, grafika, Woal, bronie, przeciwnicy, otwarte miasto
Wady: checkpointy, autoregeneracja, za prosta, za monotonna momentami.
Recenzja napisana na potrzeby www.wolfenstein.pl Tamtejsza wersja posiada obrazki.
© 2010 - 2024 SPIDIvonMARDER
Comments0
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In